Nasze niepolskie fobie

Trudno nie patrzeć na timeline FB ze smutkiem i niedowierzaniem. Uchodźcy, geje, Unia. Co jeszcze dziesięć lat temu było domeną raczej żartu (pamięta ktoś wierszyk z Radia Maryja pt. “Unia Brukselska, nierządnica europejska…”?), dziś nie tylko jest mainstreamową polityką, od czasu odzyskania wolności domeną radykalnie konserwatywną, ale także poglądami ludzi młodych, wykształconych, z dużych miast.

W skrócie: za islamską szarańczą na prawdziwych Polaków czyha czerwona zaraza, która zamienia nasze dzieci na gejozę. A dprawdziwa Polka powinna zrozumieć, że przyjęcie, z pełną świadomością, tradycyjnej roli płci przecież, obiektywnie, słabszej jest z korzyścią dla niej samej. Przecież w Prawdziwej Polsce miarą pozycji jest siła fizyczna, nie intelektualna (#MarianWielki).

W pewnym sensie to śmieszne, gdyby nie długofalowe konsekwencje tak uformowanej tożsamości narodowej. Nie tylko skłania to do odrzucenia inności w ramach polskiego etnosu, tradycji, których Państwo Polskie powinno być strażnikiem, bo wzbogacają naszą kuturę, tradycji łemkowszczyzny, Autonomii Śląskiej i narodu śląśkiego, Kaszubów, Tatarów i tych nielicznych pozostałości polskiej tradycji żydowskiej, której tak wielkim sojusznikiem był Lech Kaczyński. Tradycji, która zaczęła się wraz z pogromami Żydów w księstwach Rzeszy i azylem zaoferowanym im w Polsce (myślę, że analogia do obecnej sytuacji nasuwa się sama), a skończyła nagle w czasie jednej z największych zbrodni w historii ludzkości.

Islam w Polsce na stałe przecież nie pojawił się z początkiem wojny domowej w Syrii, ale z hufcami tatarskimi pod Grunwaldem i z osiedlonymi przez polskich królów Tatarami w dawnej Rzeczypospolitej. Zygmunt August dążył do odrzucenia, na wzór angielski, związków z Kościołem rzymskim na rzecz Kościoła Narodowego, protestanckiego. Polski strój szlachecki nie wywodzi się przecież z tru-Słowiańskiej tradycji, ale został zapożyczony z dworskiej mody tureckiej. Adam Małysz, dziś trochę zapomniania, ale jednak ikona popkultury, jest przecież luteraninem, jego żona jest katoliczką i wspólnie są, gorliwie wierzącą, ale różnorodną i zgodną rodziną.

Maria Skłodowska-Curie, postać, która mimo pomników jakoś przemyka przez polską szkołę zapomniania (niezależna kobieta? Tfu, lepiej, gdyby w domu siedziała, mężowi gotowała), jedyna laureatka nagrody Nobla w dwóch dziedzinach, jest znanym na całym świecie symbolem ruchu feministycznego, ruchu, którego, pomijając skrajności, celem jest równe traktowanie w pracy i w domu. Kobieta, dzięki której możemy dzisiaj walczyć ze śmiertelną chorobą, jaką jest rak.

Nietrudno zdiagnozować tego przyczyny. Buta i arogancja proroków neoliberalizmu, której kulminacją były zegarki ministrów i fatalna kampania prezydencka Bronisława Komorowskiego, w obliczu stale wysokiego bezrobocia i nierówności w pensjach, gigantycznej rzeszy pracowników na śmieciówkach na pewno się przyczyniły do poczucia alienacji. Monoetniczne dzisiaj społeczeństwo polskie nie pozwoliło nam nauczyć się tolerancji dla inności. Rola Kościoła jest również trudna do zbagatelizowania: Kościół jest instytucją hierarchiczną i, z natury rzeczy, konserwatywną – bo utrzymanie status quo jest w jego interesie. W obliczu nierówności triumfalistycznie kapitalistycznego pierwszego świata w Polsce (w przeciwieństwie do zubożałej większości) nietrudno zrozumieć, dlaczego wiele z nas albo wyemigrowało (jak ja), albo zwróciło się w kierunku łatwej do zrozumienia ideologii nacjonalizmu i narodowego egoizmu. Socjalizm jest w Polsce głęboko skompromitowany. Nie ma dla tych, co nie wygrali transformacji, a dla których teraz nie ma pracy po studiach, alternatywy. A Ruch Narodowy, PiS, Korwin witają z otwartymi ramionami.

Polska, wielka, szlachetna, różnorodna tradycja jest dzisiaj sprowadzana do prymitywnej, monoetnicznej, monoreligijnej narracji, której intelektualnej miernoty powstydziłby się Roman Dmowski, ojciec współczesnego polskiego nacjonalizmu. I, czytając niektóre wpisy na FB, chciałem się zwrócić do wszystkich tych, którzy, będąc częścią naszej, polskiej braci, czują się odizolowani i pogardzani, słowami Marszałka Piłudzkiego do braci Ukraińców: “Ja Was, Panowie (I Panie – red.), przepraszam.” I może jeszcze, upolityczniając to przesłanie trochę bardziej, powiem, że, razem, “inna polityka jest możliwa.”

Leave a comment